Jew rpg session 1st, Gaia adventure

judicieux

wykorzystuję okazje przywołuje znów stado komarów enuchów. razem szybko zbieramy fałszywe monety przed dawidem, romanem i resztą... w ten sposób wzbogacamy się szybko (choć fałszywie) i zakładamy w następnej minucie międzywymiarową fundacje na rzecz wypędzenia żydów z Stąd (MONRWŻzS) W celach statutowych ma ona co następuje:
1. Doprowadzić do wyginięcia żydów bądź chociaż częściowej ich eksterminacji.
2. Szerzenie kultury państw wyspiarskich (szczególny nacisk na malezje)
[to komary wymyśliły nie ja]
3. Zaopatrzenie wszystkich dzieci między 4a 57 rokiem życia w jedną kanapkę dziennie oraz soczek marchewkowy do popicia.

W ten sposób załatwiając zajęcie dla komarów które mogly by się już nie przydać ruszam dalej w pogoń za żydami, ściskając w prawym ręku Daybreaka a w lewym instrukcje obsługi sokowirówki.

himynameis

<wciąż opętany> DALEJ GREGOR puść mnie!! Nie zapominaj, że mamy opanować biały budynek na wiejskiej a nie to gówniane drzewooooo!

Abbandon

taaaak? trzeba było tak od razu.
unoszę moje jubilerskie szkiełko do oczu i patrząc przez nie - spopielam ich wzrokiem. niach niach.
a gdzie ten łotrzyk z naszym geld? niedługo wybuchnie! niach niach! a my wtedy łapaj capaj!

judicieux

zaopatruję się w Miłosne Lusterko Miłości w pobliskim spożywczym. Wyciągam z niego całą miłosną miłość i wypierdalam w krzaki. Otrzymanym w ten sposób lusterkiem zwykłym rozmiar II staram się odbić promień spopielającego wzroku Gregorego.

Dawid

odbity promien rykoszetuje od okularów cinka i przebija romana Reszta AGU zdezorientowana postanawiac uciekac Tylko dzielny dawid - kryptolewak, posiadacz kaktusa na parapecie a w wolnych chwilach mason, pozostaje na polu bitwy choc wie ze jest na przegranej pozycji Nie dal rady lobby rozciagajacemu sie od zabojcow ksiedza popieluszki Kapitanie melduje nie wykonanie zadania

Abbandon

unoszę się w powietrze i patrzę zimnym wzrokiem zza okularów na pobojowisko. szukam złodzieja. mruczę coś pod nosem.

himynameis

złodziej, jak kretyn, wyciaga chorągiewkę z napisem "TO JA!" i wesoło podskakuje.

judicieux

Zaczynam się zastanawiać o co chodzi. Domyślam się że skoro Cineq zaczyna działać jako złodziej z tego wynika że nastąpiła zamiana osobowości bo przecież to ja kradłem monety... Korzystając więc z okazji że teraz jestem przez chwile C3q-żyd dzwonie do swojej (czyli jego starej) i mówie: "A moja stara pracuje w bankomacie". Wywołuje w ten sposób zamęt i konfuzje w szeregach wroga choć nie jestem pewien o kogo chodzi.

Martynka

wrogowie sa skonfuzjowani (??) [confused;p].

Abbandon

śpiewam głosem Tomka G. "Dazed and confused" Led Zeppelin, nie do końca jak Plant.
zjadam wasze stare.
krzykam: "Żydu Tułaczu Wiecznu! Hyc, hyc hyc! Przybądźywaj!"

himynameis

Siedzę na chodniku i się zastanawiam "what's going on here?!" W sumie to kuffa nie wiadomo. Niby słysze jak ktoś mnie woła? A nie, to żydka wolają. Ja aryjczyk. no nie? To ja może też zawołam?! niee... słaby motyw. A , no i skoro wrogowie to ja wykorzystuje moment, wyciągam procę i każdemu pakuję 2 ziarna grochu w leb. tadam!

judicieux

Ja żyd tułacz przybywam na wezwanie.
Hyc.
Hyc.
Hyc, hyc.
(teraz ponuro)
Hyyyc. Hyyyc.
(a teraz z dumą swej niearyjskiej przynależności)
Hyc! Hyc!
(ostatnie dwa kroki tyłem)
Cyh! Cyh!

Martynka

stoje za przybywajacym tylem Zydem Tulaczem i podstawiam mu noge. ten upada, przygryza sobie jezyk...

himynameis

przyglądam się tej przedziwnej scenie. Ona stoi nad nim, niczym myśliwy nad zdobyczą ( Razz

) i się okropnie slini. Blee, żydów ? Podnoszę kamień i rzucam nim w leżącego żyda. A masz !

Martynka

Kamien trafia w Zyda, ten zwija sie z bolu, a ja z wyrazem podziwu i jednoczesnie satysfakcji patrze na Marcina i sie do niego usmiecham wachlarzem bialych zebow.